Un bel hommage de nos confrères polonais à l'aviateur enterré à Vouziers (extrait de l'article)
Nie chadzał z głową w chmurach Życiowe marzenia Roland Garros zaczął spełniać w 1910 roku, gdy odebrał licencję zawodowego pilota, numer 147. Dołączył do grupy akrobacyjnej. W latach 1911-12 dawał pokazy za oceanem, ale szybko wrócił na Stary Kontynent, by działać na własną rękę. Stawiał sobie wyzwanie za wyzwaniem. Jego konikiem był loty długodystansowe. Zasłynął przelotami na trasach z Paryża do Madrytu i Rzymu. Podbijał niebo też w pionie. Jako pierwszy wzniósł się na ponad 5000 metrów. Wreszcie jako pierwszy przeleciał Morze Śródziemne. Kiedy świat wychodził z podziwu dla jego osiągnięć, on był daleki od tego, by chodzić z głową w chmurach. Pytany o to, czy uczuł ulgę, gdy trwający prawie osiem godzin historyczny lot zakończył się pomyślnie, zdziwił się. - Dlaczego ulgę? Uważam samolot za zwykły środek transportu - mówił. A był to początek ubiegłego stulecia. Na wieść o pierwszej wojnie światowej zaciągnął się do armii. Nie mogło być inaczej, skoro miesiąc przed jej wybuchem opracowywał już rewolucyjne plany zsynchronizowania karabinu maszynowego ze śmigłem samolotu. I tu był pionierem. W czasie wojny zestrzelił trzy samoloty wroga. Po tym jak jego samolot doznał awarii silnika po niemieckiej stronie, na dwa lata trafił do niewoli. Gdy zbiegł, natychmiast wrócił do swojej jednostki na kilka ostatnich miesięcy wojny. Zginął w powietrzu w nierównej walce pod Vouziers 5 października 1918 roku, na miesiąc przed zakończeniem I wojny światowej i na dzień przed 30. urodzinami.
Aquarelle de Nicole Zeimet (Photo L'An Vert)